Czyli jak zacząć, kiedy chcesz zacząć, ale zupełnie nie wiesz, czym to się je.
Jesteś w tym temacie nowa. Zielona. Ale tak całkiem. Masz jednak jakiś powód, dla którego chcesz spróbować z naturalnymi metodami. Próbowałaś czegoś poszukać, jakichś informacji. I wiesz, że metod jest sporo, sporo urządzeń, nie masz czasu na to, żeby się w to wszystko wczytać. Chcesz przebrnąć przez to morze informacji, żeby podjąć możliwie najlepsze decyzje. Ale dziś nie dasz rady. Zostawiasz to na później. Bo dzieci będą spokojniejsze, bo mniej pracy, bo cokolwiek. I czas leci, a Ty dalej nic nie wiesz.
Dlatego tutaj kilka wskazówek – co możesz zacząć robić „w międzyczasie”. Możesz zastanawiać się nad metodą, nauczycielem, jakimiś ułatwieniami – to być może zajmie Ci trochę czasu. Ale już dziś zacznij robić kilka rzeczy, które bardzo Ci pomogą, niezależnie od decyzji, jakie niedługo podejmiesz.

- Kup termometr. Taki zwykły. Owulacyjny albo lekarski. Może być szklany (cieczowy), może być elektroniczny (ważne, żeby miał 2 miejsca po przecinku). I zacznij nim codziennie mierzyć temperaturę. Kilka wskazówek (niezależnych od metody):
- Mierzysz w jednym z 3 miejsc: usta, pochwa lub odbyt. Decyzja należy do Ciebie. Ważne, żeby miejsce było stałe i zawsze to samo. Jeśli usta, to zawsze ten sam punkt pod językiem. Termometrem cieczowym 5 minut, elektronicznym do końca sygnału.
- Mierzysz codziennie rano, o możliwie stałej godzinie. To pierwsza czynność po przebudzeniu – masz zawsze termometr pod ręką. Zanim się podniesiesz, zanim coś powiesz, zanim wstaniesz, zjesz, napijesz się wody – mierzysz.
- Zapisujesz. Wynik pomiaru oraz godzinę. Wynik zapisujesz z dokładnością do 0.05 stopnia. Na termometrze szklanym to pół kreseczki – czyli patrzysz, czy wynik jest na kresce, czy pomiędzy dwiema kreskami. Na termometrze elektronicznym zaokrąglasz matematycznie (0.08-0.12 -> 0.1; 0.13-0.17 -> 0.15).

- Obserwuj śluz. Czyli staraj się pomyśleć w ciągu dnia, czy coś odczuwasz w okolicy przedsionka pochwy. To może być wilgoć, lepkość, poślizg, jakieś bulgotanie, bąbelki i pewnie jeszcze milion innych odczuć. Zapisuj. Przy każdej wizycie w toalecie najpierw przetrzyj wargi sromowe papierem (białym, bez wzorków, nieperfumowanym) od przodu do tyłu. Pomyśl, co czujesz? Suchość, wilgoć, śliskość? A może nic szczególnego? Zapisuj. Popatrz na papier. Co widzisz? Coś tam jest? Jeśli tak, to co? Złóż i rozłóż papier. Coś się ciągnie? Świeci? Może ma jakiś kolor? Biały, żółty? Spróbuj tego dotknąć. Jakie to jest? Lepkie? Śliskie? Jak się uda, to weź w palce – rozciąga się? A może jest gęste? Papkowate? Glutkowate? Zapisuj. Pisz swoimi własnymi słowami. Nie przejmuj się tym, że metody mają swoje oznaczenia. Ty jeszcze nie masz metody. Zapisuj to, co czujesz i widzisz. Możesz też robić zdjęcia. Albo nawet filmiki, żeby lepiej zapamiętać, jak bardzo się to rozciąga, jaką ma konsystencję.

- Wszystko zapisuj. Możesz zrobić sobie dziennik: na każdej stronie data, wartość temperatury, godzina pomiaru. A pod spodem dużo miejsca na notatki. Krwawienie. Odczucia, obserwacje. Zapisuj też inne objawy: ból owulacyjny, bolesność, tkliwość piersi. I koniecznie wszystkie sytuacje, które mogły zakłócić wartość zmierzonej temperatury. Jeśli przed pomiarem wstałaś, zjadłaś, jeśli spałaś dużo krócej/ dłużej niż zwykle. Jeśli miałaś gorączkę, byłaś chora, gorzej się czułaś. Jeśli poprzedniego wieczora wypiłaś alkohol.
Z takich notatek wiele pewnie nie zrozumiesz jak chodzi o całość cyklu. Może nawet pomyślisz, że to bez sensu. Ale przyjdzie taki moment, kiedy w końcu wybierzesz metodę. Nauczysz się jej zasad z książki. Albo spotkasz się z nauczycielem. Weźmiesz kartę odpowiednią dla tej metody. Przepiszesz te informacje. I nagle się okaże, że możesz zinterpretować nie jakiś anonimowy przykład z książki, ale swój własny cykl ?
0 komentarzy